Co masz wspólnego z pchłami?
Intrygujący tytuł, prawda?
Siedzę sobie i tak zastanawiam się nad tym, kto z nas jest wolny od ograniczeń?
Wczoraj usłyszałem pewną opowieść. Wcześniej już ją czytałem, po raz pierwszy u Ziga Zieglera ale jakoś wyleciała mi z głowy. Wczoraj usłyszałem ją ponownie i nie mogę się od niej uwolnić…
Chodzi o tresowanie pcheł.
Nie wiem czy miałeś kiedyś do czynienia z tresurą pcheł, czy też temat wydaje Ci się bardzo egzotyczny, tak jak mi. Opowiem jednak na czym to polega.
Wiadomo jest, że pchła skacze bardzo wysoko. Nie wiem jak wysoko ale śmiało można użyć w jej przypadku określenia bardzo wysoko.
Jak wytresować taką pchłę, żeby skakała tak wysoko jak my chcemy, żeby skakała?
Zadanie z pozoru wydaje się trudne ale jeśli wierzyć prawdziwości tej historii, jest banalnie proste. Wystarczy taką „wysoko skaczącą pchłę” zamknąć w słoiku. Pchła będzie skakała i za każdym kolejnym skokiem będzie uderzała w denko zakrętki. Prawdopodobnie będzie w tym momencie odczuwała dyskomfort, co wydaje się oczywistym dla każdego, kto w swoim życiu uderzył w coś głową…
Do wszystkiego można się przyzwyczaić…
To jednak potrwa tylko jakiś czas. Po którymś z kolei bolesnym skoku mała pchełka dojdzie do jedynego, słusznego wniosku: „Wysokie skakanie równa się wysoki poziom dyskomfortu a być może bólu”.
Jak każda żywa istota stara się ona unikać wspomnianego wcześniej bólu więc podejmie odpowiednie środki, żeby nie mieć z nim już do czynienia.
W przypadku tej sytuacji będzie to obniżenie skoków. Pchła nadal będzie skakała ale już nie tak wysoko. Skoczy ale tak, żeby nie bolało czyli poniżej wysokości słoika…
W tym momencie utrwala się wzorzec. Pchła zostaje zaprogramowana na niskie osiągi. Od tej pory będzie wykorzystywała zaledwie niewielki procent swoich faktycznych możliwości….
Jaki procent swoich możliwości wykorzystujemy?
No dobrze, możesz teraz zapytać a co to wszystko ma wspólnego z tematem tego bloga?
Otóż ma. Być może nawet więcej niż Ci się wydaje.
Jeśli na niego trafiłeś, to znaczy, że szukasz czegoś w temacie związanym z tworzeniem blogów, szukasz czegoś o programach partnerskich, szukasz pomysłów na zarobienie dodatkowych pieniędzy w internecie.
Nie zaprzeczaj. Nawet jeśli chodzi Ci tylko o techniczne aspekty WordPressa, to Twój blog powstał w jakimś celu. Najczęściej w celu pośredniego lub bezpośredniego zarabiania pieniędzy…
Teraz dochodzimy do sedna całej historii z pchłami.
Nasza strefa pozornego komfortu. Nasz słoik…
Jakiekolwiek narzędzie (narzędzia) internetowe posiadamy, są to najczęściej tylko narzędzia. Jak każde z narzędzi, służą one tylko i wyłącznie do zrealizowania jakiegoś naszego celu i w tym momencie nie ma najmniejszego znaczenia czy ten cel jest finansowy czy ambicjonalny.
Nasze narzędzie staramy się zoptymalizować, dostosować, podrasować… Skupiamy się na nim, szukamy magicznych sposobów na zwiększenie ruchu na stronie, na poprawienie konwersji sprzedaży. Szukamy szybkich i pewnych metod na osiągnięcie takich rezultatów o jakie nam chodzi. Angażujemy czas a często nic z tego nie wynika.
Technicznie wszystko jest w porządku a Blog (lub cokolwiek innego) nie działa tak jak byśmy sobie tego życzyli. Nie generuje ruchu (który jest kluczem do wszystkich innych elementów), nie daje generalnie oczekiwanych efektów.
Zabieramy się za programy partnerskie i również nic. Niby robimy to co wiemy, że robić powinniśmy (czy na pewno wiemy?) a efektów jakoś nie widać.
Najczęściej jest tak, że uderzymy ileś razy w denko od spodu i zaczynamy oczekiwać, że tak będzie zawsze. Że z tym już nic nie da się zrobić. Że ten poziom odwiedzin już pozostanie taki jak jest teraz, ze te parę złotych z prowizji partnerskich, to jest wszystko na co nas stać.
Oczekujesz przeciętnych wyników czy najlepszych?
Sami siebie programujemy na niskie loty. Oczekujemy kiepskich wyników i takie też mamy. Ktoś (lub coś) zakręcił nad naszym wyimaginowanym słoikiem wieczko, które jest tylko i wyłącznie czymś wyimaginowanym, czymś nie fizycznym. Działa ono jednak bardzo realnie. Ogranicza nas.
Trochę nasze działania przypominają wieloletnie doświadczenia naszej kadry narodowej w piłce nożnej. Na każdych mistrzostwach słychać słowa komentatorów, trenerów a czasem i zawodników, którzy mówią, ze ich celem jest wyjście z grupy… Nie wiem ale mi się wydawało, że jeśli ktoś bierze udział w mistrzostwach, to jego celem powinno być zwycięstwo w turnieju. To tak na marginesie przyszło mi do głowy…
Po kilku, może kilkudziesięciu próbach pokonania tej mentalnej bariery wypracowujemy sobie schemat działania. Zaczynamy postępować tak, żeby nie czuć bólu. Popadamy w rutynę. Robimy to co działa zapominając o konieczności szukania ciągle nowych pomysłów. Żyjemy w świecie, który zmienia się z prędkością światła, a my często tych zmian nie dostrzegamy. Żyjemy przeszłością, koncentrujemy się na tym co było, zamiast na tym co może się wydarzyć.
Skąd te refleksje?
Taki refleksyjny nastrój wywołały u mnie wakacje. Niektórzy je mają inni nie ale nie o to chodzi. Wakacje stanowią okres chociaż częściowego oderwania się od części obowiązków i jest to najlepszy czas na to, żeby trochę się zastanowić nad swoimi metodami działania. Jest to najlepszy czas, żeby oderwać się choć na chwilę od naszych schematów działania i zastanowić się nad tym, co możemy ulepszyć, co zmienić. Żeby to zrobić nie musisz koniecznie wyjeżdżać na drugi koniec świata. Wystarczy, że zorganizujesz sobie „krótkie mentalne wakacje”. Taki moment (dłuższy lub krótszy), w którym zajmiesz się tylko i wyłącznie czymś, co możemy nazwać relaksem. Oderwiesz się od wszystkiego na chwilę.
Sam niedawno doświadczyłem czegoś takiego. Byłem psychicznie zmęczony, nie potrafiłem jasno spojrzeć na swoje postępowanie, działania. Wydawało mi się, ze robię wszystko co powinienem a nie było z tego efektów o jakie mi chodziło. Taka sytuacja, jeśli trwa jakiś czas powoduje wewnętrzne zniechęcenie, zniecierpliwienie i frustrację. Postanowiłem oderwać się od tego i zająć się na chwilę czymś innym. Mentalnie skoncentrowałem się na rzeczach, które sprawiają mi przyjemność i oderwałem się na tydzień od wszystkich spraw, które mnie przytłaczały. Nawet nigdzie nie wyjeżdżałem, jadę dopiero za miesiąc.
Po tygodniu wróciłem do swoich codziennych zajęć i zaobserwowałem dziwne zjawisko. Umysł zaczął dostrzegać rozwiązania, które są bardzo proste a wcześniej ich wcale nie dostrzegałem. Wszystko ponownie zaczęło się układać w spójną całość i pomysły same zaczęły napływać do głowy.
Mentalne wakacje.
Dlaczego o tym piszę?
Dlatego, że każdy z nas potrzebuje takiej mentalnej odskoczni. Takiego oderwania się od dnia codziennego. Każdy potrzebuje mentalnego wypoczynku. Teraz są wakacje. Wiem, że nie dla wszystkich. Jest lato i okoliczności sprzyjają temu, żeby się choćby na chwilę oderwać od tego, co nas często przytłacza. Po powrocie z tej krótkiej przerwy zobaczysz swoje wieczko. Zobaczysz słoik w którym przebywasz tak często, że normalnie go nie widzisz. Gdy wyjdziesz z niego choć na chwilę, zobaczysz jak on jest ograniczony. Przekonasz się, ze jest on wyimaginowany i istnieje tylko w Twojej głowie…