Zmiany, aktualizacje, nowe nadciąga…
Aktualizować czy nie aktualizować. Oto jest pytanie.
Od pół roku zastanawiałem się nad aktualizacją kilku stron do najnowszej wersji wordpressa. Niby powinno się to robić ale zawsze taki manewr wzbudza nieco obaw. Odnoszę wrażenie, że z aktualizacjami jest podobnie jak ze szczepionkami. Niby maja robić coś dobrego, a często robią wiele złego. Oczywiście nie zawsze tak jest. Często.
Słowo "często" kojarzy mi się z czymś na kształt ruletki. Niby można wygrać ale częściej się przegrywa. Podobnie z nieprzemyślanymi aktualizacjami do najnowszej wersji wordpressa. Niby są wskazane ale mogą nam zamieszać.
Kiedyś, dawno dawno temu, jak żyły jeszcze dinozaury, a wordpress miał w numeracji cyfrę dwa na początku, nie miałem takich dylematów. Wychodził najnowszy to przeprowadzałem aktualizację. Zgodnie z zasadami zabezpieczenia się (o których za chwilę). Zazwyczaj wszystko przebiegało sprawnie i bez większych komplikacji. Do czasu jednak….
Aktualizacja, która zostawiła po sobie traumę w moim sercu dotyczyła zmiany wordpressa z wiekowego 3.5 coś tam (albo 3.6) na najnowszego z serii 4 (dziś najnowszy to chyba 4.2). niby wszystko poszło bezproblemowo. Strona po aktualizacji wstała prawidłowo, wszystko działało i było ok. Nastąpiła jednak chwila, gdy zaistniała potrzeba napisania jakiegoś wpisu. Wchodzę sobie w zakładkę "Dodaj nowy", wprowadzam tytuł i zaczynam pisać treść…. zaraz, gdzie wcięło edytor? Przed chwilą edytor tekstowy był na swoim miejscu, a teraz go nie ma? O co chodzi….
Kto mi ukradł edytor tekstowy?
W takich sytuacjach pierwszym odruchem jest zadanie pytania wujkowi google. Tak też uczyniłem. Niestety nowy wordpress był wtedy na tyle "nowy", że nie znalazłem satysfakcjonującej mnie odpowiedzi na forach, które przeczesałem. Nie było podobnych do mojego przypadków, więc pozostało mi albo poszukać problemu na własną rękę albo poczekać aż ktoś, gdzieś będzie miał podobny przypadek i pokaże publicznie jego rozwiązanie. Zdecydowałem, że samodzielnie sprawdzę w czym rzecz.
Pierwszym podejrzanym był sam wordpress. Jeśli stara wersja działała prawidłowo, a nowa strzela focha, to prawdopodobnie w nowej wprowadzili coś, czego nie było w starej. Załączyłem od "narzedzia dla programistów" znajdujące się w przeglądarce Chrome i zacząłem sprawdzać poszczególne elementy panelu admina w wordpressie. Długo nie musiałem szukać. Okazało się, że nowy wordpress ma inny moduł, skrypt czy jakkolwiek to nazwać odpowiadający za wprowadzanie treści do wpisu. Ma inny edytor mówiąc w skrócie. Adres tego modułu prowadził do lokalizacji na serwerze, w której nic się nie znajdowało. Była ona pusta. Wygladało to tak, jakby przy aktualizacji jeden z modułów njie został poprawnie załadowany na serwer.
Powtórzyłem więc proces aktualizacji przesyłając ponownie zawartość nowego wordpressa na serwer za pomocą klienta FTP. Sprawdziłem i nadal nic. Edytora jak nie było tak nie ma. Teoretycznie powinienem w tym momencie sięgnąć do literatury opisującej nowego wordpressa czyli do źródła i tam szukać rozwiązania dla swojego problemu. Jestem jednak dość leniwy (inteligentnie wygodny), więc zamiast przebijać się przez dziesiątki stron zapisanych w języku, który nie jest mi tak bliski jak rodzimy, wykorzystałem to, co stanowi o sile wordpressa. Jego wtyczki.
Wtyczki rozwiązują każdy (niemal) problem.
Zainstalowałem CKEditor for WordPress, którą już wcześniej używałem na innych wordpressach (miedzy innymi na tym, który oglądasz obecnie) i wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdźki edytor się pojawił. Oczywiście nie ten wordpressowy ale ten rozbudowany z tej właśnie wtyczki. Gdy zadziałało, zapomniałem o całej sprawie, bo wszystko było naprawione.
Trauma związana z tym wydarzeniem została i od tamtej pory nie przeprowadzam aktualizacji zaraz po tym jak zostanie ona wydana. Pośpiech nie zawsze jest dobrym doradcą i trzymam się tej zasady w kwestii wszelkich aktualizacji do dziś. Może inaczej. Aktualizacje mniejszego kalibru, czyli takie dotyczace wtyczek raczej przeprowadzam na bieżąco. Aktualizacje większe dotyczące motywu czy samego wordpressa, przeprowadzam po jakimś czasie.
Czas mijał i mijał aż wreszcie nadeszła chwila, gdy należało zaktualizować dwie ostatnie strony do najnowszych wordpressów. Jedną z nich był czytany przez Ciebie w tej właśnie chwili WordPress w Praktyce. Miał on wersję dość wiekową, bo było to bodajże 3.5.2 (plus minus jeden numerek), a najnowszym wordpressem w wersji "en" było wówczas 4.1.1. Wersja "pl" była wtedy chyba 4.1 i tą właśnie zainstalowałem wg podanej za chwilę procedury. Całość procesu przebiegła pomyślnie. Ze wzgledu jednak na sporą różnicę czasową między posiadaną wcześniej wersją, a obecną część elementów (włącznie z motywem) nie działała prawidłowo. Nie było jednak tragedii, bo po zaktualizowaniu wp od razu wyświetliły się komunikaty dotyczace konieczności aktualizacji niektórych wtyczek oraz motywu ze względu na niekompatybilność posiadanej wersji z najnowszą dystrybucją wp.
Szybko przeprowadziłem aktualizację wszystkich składowych i strona działa bez problemów. Przy okazji zmieniłem rówinież skórkę ale to nie ma związku z powyższym tekstem.
Aktualizacja automatyczna też działa.
Potem zaktualizowałem jeszcze (tym razem automatycznie) wszystko do nowszej wersji bo wprowadzała ona coś około 20 poprawek (nie mam pojecia jakich, nie sprawdzałem) i ten zabieg również przebiegł bezboleśnie.
Być może zapytasz, dlaczego głównej aktualizacji nie przeprowadziłem w sposób "automatyczny". Otóż nie uczyniłem tego "z automatu" ponieważ przy takiej aktualizacji o wiele więcej rzeczy może pójść niezgodnie z naszymi oczekiwaniami. Generalnie gdy bawimy się z plikami na serwerze zawsze może przydarzyć się coś takiego jak opisałem kiedyś w tym wpisie. Dlatego wole mieć kontrolę nad tym procesem. To jednak taka moja subiektywna uwaga jest.
Ręczna (bezpieczna) aktualizacja WordPressa. Procedura.
Wróćmy do naszej procedury (tu uwaga: nie jest ona jedyną słuszną, to jest jedynie moja wygodna procedura, bardzo subiektywna). Procedury na zrobienie gruntownej aktualizacji wszystkiego:
- Robimy kopię wszystkich plików z katalogu głównego wordpressa. Klient FTP – kopiuj na komputer. Tak na "wszelki wypadek" 🙂
- Pobieramy nowego wordpressa (najlepiej "pl")
- Rozpakowujemy na komputerze
- Przechodzimy do panelu wordpressa i w zakładce "wtyczki" wyłączamy wszystkie wtyczki.
- Wysyłamy całą zawartość wypakowanego wcześniej folderu wordpress (stary wp-config.php musi zostać nienaruszony!!!) na serwer nadpisując stare pliki.
- Sprawdzamy czy strona żyje.
- Logujemy się do panelu wordpress.
- Włączamy wtyczki. Najlepiej kolejno sprawdzając czy każda działa poprawnie.
- Aktualizujemy wszystko to, co zacznie nam się aktualizacji domagać. Szczególnie motyw.
- Sprawdzamy, czy wszystko działa.
- Cieszymy się z przeprowadzenia ciękiej operacji na żywym organiźmie 🙂
Czy może coś pójść nie tak?
Oczywiście, że może 🙂
Czy mam się w takim przypadku załamać?
Raczej nie. Masz przecież na komputerze całą zawartość starego wordpressa. Możesz więc w razie czego podmienić jakieś problematyczne pliki 🙂
Tyle. Wydaje mi się, że podana procedura jest na tyle bezpieczna, że nie powinna spowodować zagrożenia utratą danych z naszej strony. Mimo to, sugeruję, że jeśli bedziemy dokonywali edycji plików php na naszym komputerze (jeśli będzie taka konieczność), to nie uzywajmy systemowego notatnika, bo może on spowodować pewne problemy o których wspominałem w linku zamieszczonym kilka akapitów wcześniej.
Czym edytować (bezpiecznie) pliki php.
Do edycji najlepiej wykorzystać Notepad++ (dla windows) lub Bluefish (w przypadku Linuxa). Zarówno jeden jak i drugi program nie wprowadzi nam zamieszania w postaci wygenerowania dodatkowych znaków (co w przypadku notatnika czasem się zdarzyć może). Dodatkowo te dwa programy dają nam wgląd w poprawność kodu. Gdy jakiś element jest w niewłaściwym miejscu lub gdy go brakuje, od razu to zauważymy.