Gorączka Złota… od kuchni :)
Nowa Gorączka Złota – ciąg dalszy.
Niniejszy wpis jest kontynuacją poprzedniego, który powstał na dzień przed oficjalnym początkiem akcji promującej wydarzenie z udziałem Tony Robbinsa. Założeniem poprzedniego wpisu nie było krytykownie czegokolwiek ale raczej zwrócenie uwagi na kilka możliwości. Chciałem w nim pokazać taki nieco inny punkt widzenia. Drugie dno całej akcji. Wszystko z punktu widzenia zarówno partnera akcji jak i potencjalnego uczestnika wspomnianego wydarzenia.
Jestem prorokiem?
Minęło kilka dni i poczułem się trochę jak prorok…
Pozwól, że najpierw potraktuję temat z punktu widzenia potencjalnego zainteresowanego zakupem biletu na Tony Robbinsa.
Dzień przed oficjalnym startem akcji (start przewidziany był na 4.09 godzina 8 rano), otrzymałem pierwszy mail zachęcający do zapisu na webinar poprzedzający rozpoczęcie sprzedaży biletów. Oczywiście był to mail od organizatorów. Rozumiem, maja pierwszeństwo… Tak się jednak nieszczęśliwie złożyło, że moja poczta (gmail) zakwalifikował tą wiadomość jako spam, więc odkryłem ją dopiero dnia następnego. Rozumiem, że organizator ma pierwszeństwo, stąd kilkunastogodzinne wyprzedzenie w stosunku do sugestii dla partnerów co do daty i godziny wysyłki maili.
Mniej więcej w tym samym czasie, godziny popołudniowe 3.09 otrzymałem drugiego maila, tym razem od jednego z prawdopodobnie większych partnerów akcji. Naszła mnie wtedy taka dziwna myśl, że partnerów można podzielić na równych i równiejszych. Skoro oficjalnie kampania miała wystartować 4.09 o godzinie 8 rano, to dlaczego "więksi gracze" nieco wyprzedzili stawkę?
Wrócimy jednak do tego za chwilę, gdy będziemy spoglądać na zagadnienie z punktu widzenia partnera. Na razie patrzymy na temat jako potencjalny klient.
Są ważni i ważniejsi?
Jest 3.09, mam już dwa maile informujące o wydarzeniu. Nadchodzi ranek 4.09 i w okolicach godziny 8 rano w skrzynce odbiorczej lądują 3 kolejne maile od kolejnych trzech partnerów.
Takie słówko wyjaśnienia. Ja jestem zainteresowany marketingiem i zapisuję się na wiele list mailingowych do wielu różnych marketerów. Dlatego za każdym razem, gdy rusza jakaś zorganizowana akcja marketingowa polegająca na współpracy wielu partnerów, wiem o tym od razu. Sami mnie o tym informują i jedyne co wtedy robię, to czytam od nich maile szukając w nich tego, który jest "wzorcem" dla pozostałych. Podobnie jest teraz. Otwieram każdy mail, który przychodzi w związku z obecną akcją i sprawdzam, kto jedzie zasadą "kopiuj wklej", a kto dostosowuje treść do swoich odbiorców.
Sam kilkakrotnie to przerabiałem i jestem w 100% przekonany, że jeśli zastosujemy świetnie przygotowany tekst marketingowy stworzony przez kogoś innego, a wcześniej kontaktowaliśmy się z naszymi odbiorcami w sposób nazwijmy go "autentyczny", to gdy teraz nagle zmienimy język tej komunikacji na bardziej profesjonalny, politycznie poprawny i ugładzony, odbiorcy od razu wyczują, że coś tu nie gra… Ktoś, kto czyta to, co my piszemy robi to dlatego, że odpowiada mu najczęściej nasz sposób komunikacji. Gdy nagle go zmienimy – tracimy odbiorcę…
Znowu Kopiuj – Wklej…
Podobnie było teraz. Zapisałem się kiedyś na listę człowieka, który coś interesującego mówił i robił to w sposób naturalny. Bez "pozycjonowania się" na "guru" czy przynajmniej eksperta. Teraz naglę dostaję od niego mail, w którym mówi o Chinach i Tokyo. o tym, że dołączę do "ludzi z całej Europy" itp. To mi nie pasuje! Nie ufam temu chłopakowi, bo nie mówi swoim językiem. Kopiuje kogoś innego i pomimo, że tekst jest perswazyjny, przemyślany i bez wątpienia bardzo profesjonalny, nie pasuje mi do niego. Ja go kojarzyłem ze swojskością i autentycznością. To się nie klei.
Taka sama wiadomość w każdym z trzech maili otrzymanych w dniu startu akcji promocyjnej. Nawet tytuły maili bardzo podobne. Otwierałem je tylko ze względu na chęć ich analizy. Jeżeli bym planował zakup biletu na Anthony Robbinsa, na pewno nie zrobiłbym tego za pośrednictwem tych linków partnerskich..
No dobrze. Zapytasz pewnie o to, który mail skłoniłby mnie do skorzystania z tej oferty?
Od kogo klient kupi, jeśli wszystko jest takie samo?
Już odpowiadam. Pewnie link organizatorów… gdyby nie wylądował w spamie dzięki googlowi. Jako, że tak się stało, zapisałbym się za pośrednictwem partnera, który napisał wiadomość po swojemu. Spersonalizował ją zgodnie z tym, czego się po nim spodziewałem. Krótko, konkretnie i w stylu takim, jaki prezentują wszystkie pozostałe maile otrzymane od niego.
Takie podejscie do sprawy potwierdza komentarz Marcina Dzika, pod poprzednim wpisem. Mówi on o tym, że bilet na Seminarium Millionare Mind Intensive kupił właśnie za pośrednictwem takiego "autentycznego" partnera.
Na koniec jeszcze chciałbym napisać słówko o tym, jak widzę całą akcję jako jej partner.
Akcja oczami partnera… Małego partnera…
Przede wszystkim widzę jej ogromną skalę. Ponad 2000 zarejestrowanych partnerów. Fakt, że część z nich jest zainteresowana promowaniem Anthony Robbinsa, część promocją Nicka Vuicic'a, część jednym i drugim wydarzeniem. 2000 osób, to bardzo dużo, jednak mam świadomosć faktu, że tylko niewielka część z nich będzie działała aktywnie. Mimo wszystko możemy spodziewać się wysypu wszelkich rodzaju ofert zwiazanych z tymi wydarzeniami.
Wróćmy jednak do naszych 5-ciu maili w dwa dni.
Jeśli masz coś wspólnego z programami partnerskimi, znasz podstawy ich działania, to masz wiedzę o tym, że sprawą kluczową w nich jest tak zwane ciasteczko. Unikalny plik zapisywany przez przeglądarkę na Twoim dysku, gdy odwiedzasz jakąkolwiek stronę www. W programie partnerskim taki plik zawiera dane partnera. Unikalny jego idetyfikator, dzięki któremu system jest w stanie określić, z czyjego polecenia transakcja została zawarta. Podobnie jest i w tym przypadku. Też (między innymi) wykorzystywany jest ten mechanizm. Jest to chyba najlepszy (najprostszy) sposób działania programów partnerskich.
Zasada Psa Ogrodnika po raz setny…
Ma on jednak kilka wad, a największą z nich jest podatność na ingerencję ludzi złośliwych. Jeśli ktoś widzi link partnerski, to bardzo często (wiedząc, że jest to link partnerski), usuwa z niego id partnera i taki czysty wkleja w przeglądarkę (wiem, zdradziłem teraz sekret i od tej chwili będziesz wycinać moje id z linków partnerskich 😉
Otóż w trzech z pięciu przypadków otrzymanych maili dostałem linki z widocznym id! Jest to zaproszenie do ich wycięcia. Widzę dwa powody takiego postępowania. Nie. Widzę trzy powody takiego postępowania w tych konkretnych przypadkach:
- Pierwszy: nie chciało się partnerowi ukryć tego linku (a istnieje kilka prostych sposobów), które znali.
- Drugi: nie wiedzieli o tych możliwościach (niemożliwe, organizator dał możliwość skracania)
- Trzeci: chcieli "zagrać w otwarte karty" w zgodzie z zasadą, że nie mam nic do ukrycia. Wytniesz, to wytniesz. Jeśli tak, to duży szacunek dla nich! Choć kiedyś robiłem test na podstawie tego jak ktoś wysłał mailing sprzedażowy na jeden z kursów i wyniknęło z niego, że przynajmniej 20% prowizji partnerskich nie zostało naliczone partnerowi. Gdzieś ta informacja jest na blogu jako jeden z akapitów któregoś z artykułów w dziale Programy Partnerskie.
Podsumowanie Subiektywnego Wpisu 🙂
Podsumowując, bo zaczynam odchodzić od tematu głównego. Odnoszę wrażenie, że ze względu na skalę nadchodzącej kampanii marketingowej, ogromna część partnerów będzie "kopiowała słowo w słowo". Efekt tego będzie taki, że oni zrobią masę ruchu i zamieszania ale prowizje partnerskie wylądują w kieszeniach tych, którzy zdecydują się na oryginalność i nieszablonowe postępowanie. Lub będą PIERWSI…
Oczywiście jest to moja subiektywna opinia. Należałoby zająć by się jeszcze analizą kilku elementów związanych ze sposobem działania mechanizmu partnerskiego w tym przypadku ale to nie jest temat na dziś. Może następnym razem 🙂
Tymczasem, w nagrodę za to, że wytrzymałeś do końca możesz skorzystać z linku, dzięki któremu możesz uczestniczyć w konferencji otwierającej dla wydarzenia jakim jest przyjazd do Polski Tony Robbinsa. Link nie prowadzi do formularza zapisu tylko BEZPOŚREDNIO do strony na której w niedzielę (7.09.14) o 19:00 rozpocznie się webinar.
Link bezpośrednio do konferencji: http://wordpress.czytajmy.net/transmisja/
Oczywiście możesz zapisać się oficjalnie na wspomnianą konferencję. Dzięki temu OFICJALNEMU kanałowi będziesz również informowany mailowo o cenach biletów i wszystkim innym, co będzie związane z marcową konferencją Anthonego Robbinsa.
Link "oficjalny": http://wordpress.czytajmy.net/tony/
Tyle moich subiektywnych wywodów. Jeśli z jakimś z moich spostrzeżeń się zgadzasz, daj mi o tym znać w komentarzu, lub "likując" ten wpis (ale brzydkie słowo). Jeśli się nie zgadzasz, podobnie. Daj o tym znać…
P.S. Masz rację, linki w tym wpisie są linkami partnerskimi ale nie ukrywam jego, że też uczestniczę w tej "Gorączce Złota" o czym informowałem w pierwszej części tego tematu 🙂